Gość
|
Wysłany: Sob 22:07, 05 Maj 2007 Temat postu: Czwarta Władza - #3 - Skutki Kaczyństwa. |
|
Piękny poranek, wstaję by przywitać słońce, lecz niestety. Gospodarz wynajmowanego kartonu na ognisku przy budynku depozytowym znów bawi się latarką w środku nocy. Po sprzedaniu na ‘trade’ porządnego kopa i zagrożeniu odstrzeleniem oprzyrządowania podręczną kuszą, udałem się ogrzać ręce przy magicznej lawie na środku publicznego placu. Ku mojemu zdziwieniu gorącą lawę zastąpił lód z choinką na jego środku. Spoglądając na przebywających przy niej mieszkańców miasta, doszedłem do wniosku, że to święta. Wnioskując, że prawdopodobne jest spotkanie Świętego Mikołaja pijącego piwo razem z piratem Jackiem, poszedłem w tamtą stronę, jak zwykle mijając ludzi ze śmiesznymi czerwonymi kulkami latającymi koło ich głów. Dochodząc do klatki, w której zwykle przebywa wspomniany postrach mórz, potknąłem się o kamień leżący na ścieżce i twarzą upadłem na ciało pewnego człowieka. Tajemniczy głos wypowiedział dwa imiona, w tym jedno – „kaczkakrystian”. Z przerażeniem uciekłem do boksu pirata Jacka spoglądając przez ladę. Owy osobnik był bardzo niski, przypominał mi sławną osobę z odległej „Polski”. Po dyskretnej kradzieży piwa, zacząłem uciekać na południe, gdzie musi być jakaś kaczylizacja... Cywilizacja! Po dobiegnięciu do pewnej bambusowej wioski, której broniły dziwne szare gazy, wspiąłem się po, także bambusowej, drabince i dotarłem do statku. Jego kapitan po dziwnym przywitaniu, przypominającym popularną nazwę męskiego członka, oznajmił przynależność do ‘układu’, wypowiadając moje imię. W głównej części swojej wypowiedzi mówił o podróży latającym statkiem do lewitującego w powietrzu miasta. Po wyrażeniu zgody udaliśmy się w podróż, rzeczywiście latającym statkiem. Gdy dotarliśmy na miejsce, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem był piękny, biały dom, a idąc dalej jego absolutną przeciwność. Ciemny, wielki budynek, stojący blisko przystani magicznego statku, a w jego środku drewniane krzesła, ustawione jak w kościele. Kilka kroków po przejściu progu ujrzałem sześć razy tą samą statuę, uznałem to jednak za efekt wcześniej wypitego, nielegalnie zdobytego piwa. Po następnych kilku krokach doszedłem do dziwnego znaku, mniej więcej na środku budowli i patrząc na północ dostrzegłem niewielkiego człowieczka ubranego w zieloną koszulkę i niebieskie spodnie. Tajemniczy mieszkaniec kościółka zaproponował mi kupno pewnego amuletu za milion sztuk złota! Szaleniec!
|
|